Byłem zły, ale przede wszystkim zdziwiony, bo dawno nie przechodził tędy żaden wilk. Nie chciałem jednak dać tego po sobie poznać. Okrążyłem wilczycę, przyglądając się jej. Nie pozwoliłem mięśniom się rozluźnić, ale w sumie nie było powodu, aby kłamała.
- Simon. - stanąłem naprzeciw niej.
- Jak już mówiłam, Kuro. - odparła, uśmiechając się połową pyska. - Pewnie to Twój teren. - przechyliła ptasio głowę, jakby pytała. Skinąłem łbem.
- Wybacz atak agresji, ale nie toleruję tu obcych. I witaj w watasze, Kuro. - uśmiechnąłem się. Teraz nie musiałem się już obawiać, że zrobi coś głupiego. Nie warto mieć wroga w alfie.
- Wybaczam. - czekała, tylko na co? Na oklaski? Było w niej coś, co mnie odpychało. Wydawało się, że jest gotowa stanąć do walki z całym światem.
- Znajdź sobie jakiś kąt i rób, co chcesz. W granicach rozsądku, oczywiście. - powiedziałem. Przerwala mi w tym, co robiłem wcześniej, a to nie mogło czekać. Odwrociłem się i potruchtałem w odwrotną stronę. Jeżeli nie złapię tego ścierwa jeszcze dziś, to cała wataha tego pożałuje. A to nie było moim celem.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz